Sąd Apelacyjny nakazał Ministerstwu Finansów zwrot Mazowszu 1,8 mln zł za jedno z zadań zleconych, na które nie przekazano na czas odpowiednich środków. To pierwsza tego typu decyzja sądu. I może być brzemienna w skutkach. Z podobnymi problemami borykają się samorządy każdego szczebla. Jeśli i one wejdą na drogę sądową, koszty dla państwa mogą się okazać bardzo wysokie.
Sprawa dotyczyła zadań zleconych Mazowieckiemu Zarządowi Melioracji i Urządzeń Wodnych (MZMiUW), które przekazane zostały do wykonywania przez administrację rządową. W 2012 roku, z powodu nieprzekazania w terminie dotacji przez Mazowiecki Urząd Wojewódzki na pokrycie jego kosztów, samorząd województwa musiał realizować to zadanie, obciążając własny budżet. Przyczyną tych problemów był fakt, że odpowiednie środki finansowe zostały przekazane na konta Urzędu Marszałkowskiego dopiero 31 grudnia 2012 r. W konsekwencji możliwość przeksięgowania tych pieniędzy na konta MZMiUW pojawiła się w pierwszych dniach kolejnego roku. Takie działanie jest jednak niezgodne z obowiązującymi przepisami. Dlatego Mazowsze musiało dokonać zwrotu środków na konto budżetu państwa. Pomimo ponownych próśb formułowanych przez województwo, należnych pieniędzy nie udało się już nigdy później otrzymać. Samorząd zdecydował więc o wejściu na drogę sądową. Ostatecznie Sąd Apelacyjny w Warszawie nakazał Ministerstwu Finansów zwrot spornej kwoty. Chodzi o 1,8 mln zł.
Precedensowy wyrok sądu to nie tylko sukces Mazowsza - otwiera on także drogę do kolejnych tego typu procesów. Gdyby do nich doszło, kwoty do zwrotu mogą być coraz większe. Wynika to również z faktu, że ciągle wzrasta liczba zadań zleconych przekazywanych województwom przez szczebel centralny. W roku 2006 było ich ponad 80. Dziś jest ich już niemal 170. W kolejnych latach zapewne będzie jeszcze więcej. Należy również pamiętać, że problem niedostatecznego pokrycia kosztów zadań zleconych nie dotyczy tylko regionów. Z podobnymi kłopotami muszą się borykać powiaty i gminy.
Do tej pory MF wolało, nawet ryzykując zapłacenie odsetek, zaniżać należne dotacje. Wynikało to z faktu, że mało która jednostka w ogóle podejmowała trud walki o pełny zwrot poniesionych kosztów. Jeśli obecny wyrok sprawi, że przynajmniej część z nich śmielej podejmie walkę o należne im transfery, to być może pojawi się nadzieja na to, że podejście ministerstwa ulegnie zmianie. Okazuje się bowiem, że niezależnie od szczebla samorządu, kwota, którą muszą one dopłacać do zadań zleconych, sięga 50-80% ich kosztów. Co więcej, refundacja ta w wielu przypadkach dotyczy jedynie kosztów wynagrodzeń, nie obejmuje natomiast pełnego kosztu świadczenia usług.
Jak od strony budżetu państwa przedstawiać się mogą potencjalne konsekwencje? Mogą być one szczególnie znaczące w przypadku gmin. Przykładowo, w roku 2015 dotacja na zadania zlecone dla gmin ma sięgnąć ok. 9,85 mld zł. Gdyby zatem przyjąć, że brak pokrycia kosztów sięga 50%, to do zwrotu byłoby niemal 10 mld zł rocznie. W przypadku powiatów kwota dotacji na zadania zlecone w tym samym okresie wynosi 3,98 mld zł. Zatem, podtrzymując założenie, należałoby ją zwiększyć o kolejne 4 mld zł. Najmniej na zadania zlecone przeznaczono dla województw, tylko 1,16 mld zł. Jednak i tu należałoby dopłacić ponad 1 mld zł. Łączna kwota brakującej dotacji wynosi zatem niemal 15 mld zł przy założeniu, że skala niedofinansowania wynosi 50% (poziom ten jest w rzeczywistości w zależności od jednostki bardzo zmienny, więc założenie to można potraktować jako pewnego rodzaju symulację). W obliczu nieustających problemów budżetowych oraz piętrzących się kosztów związanych z licznymi obietnicami przedwyborczymi taka kwota mogłaby być trudna do wygospodarowania dla budżetu centralnego.
RAFAŁ OSIŃSKI
Autor jest ekonomistą specjalizującym się w tematyce finansów samorządowych